piątek, 20 marca 2015

Szatańska trzynastka. #evil #zło #szatan #krew #śmierć #Veg Deli #smażony tłuszcz #oyster #szałwia

Nie ma nic trudniejszego na świecie niż życie rozkapryszonej, oceniającej księżniczki.
Codziennie nowe challenge, codziennie nowe targety do zdobycia, codziennie mnóstwo oczekiwań od siebie, życia i innych.
I tak kurwa do zajebania. Napisałam to?

Od pierwszej recenzji Ambasady TU, która notabene pojawiła się na ich funpag'u, za co serdeczne dzięks; swoją drogą muszę do nich wpaść na sałatkę z kasza gryczaną, jest mega; więc od pierwszej recenzji, postanowiłam przynajmniej raz w tygodniu, recenzować wegańskie i wegetariańskie miejsca na mapie Warszawy. 
Na początek miejsca dla roślinożerców, a kiedy wszystkie obskoczę, zacznę bywać w normalnych restauracjach i zaskakiwać kelnerów pytaniem o skomponowanie wegańskiego posiłku.
Tym razem wybór padł na Veg Deli.


Z zewnątrz bardzo przyjemne miejsce, zachęca do wejścia zdecydowanie.



Jednakże już po przekroczeniu progu dało się wyczuć woń spalonego tłuszczu, co mnie trochę zniechęciło. 
Ale jestem hardkorem, urywam od internetu, i nie poddaje się tak łatwo. Wiedziałam już, że włosy i ciuchy będą śmierdzieć, ale czego się nie robi dla recenzji !
Wystrój minimalistyczny, typowo skandynawski, białe wnętrze, bardzo przyjemne.


Ja i mój partner zajęliśmy miejsce na antresoli, w restauracji były dodatkowo 3 osoby.


Karta bardzo ładna, aczkolwiek mało czytelna, nie gwałci poczucia estetyki, ale gwałci gałki oczne, dramatyczna przejrzystość i czytelność fontu. No piękne to, ale mało praktyczne, przez co długo studiowałam, a byliśmy głodni jak wilki. Ja jak trzy wilczyce, a M. jak jeden wilk, ale za to duży.

Na przystawkę wzięliśmy hummus z warzywami pociętymi w słupki, i tatar z pomidorów z szalotką.


Nie wiem czy można coś spieprzyć robiąc hummus, pewnie tak, ten natomiast dobry, ale podany tak jak Pani Jadzia ze stołówki szkolnej nakładała bezkształtną breję zwaną puree ziemniaczanym.
Podobało mi się wykorzystanie czarnych matowych deseczek zamiast talerzy.
Tatar bardzo dobry, odpowiednio doprawiony, bardzo ładnie podany, w przeciwieństwie do hummusu.
Szalotka i majonezowy sos z gorczycą robiły robotę, zdecydowanie to one nadawały całemu tatarowi smak.

Stwierdziliśmy, że później zarzucimy azjatycki bulion z makaronem ryżowym, pieczone buraki i ziemniaki z cukiniowym relishem na sałacie rzymskiej- co jest w karcie sałatką, oraz boczniaki z patelni w towarzystwie pieczonych ziemniaków, szpinaku i cykorii w czerwonym winie, jako główne danie.

Bulion bardzo średni, cały smak robił chyba imbir i sos sojowy. W środku pływający gdzieniegdzie makaron ryżowy, szpinak i zielony groszek. Sero kurwa?! Zielony groszek i szpinak w azjatyckim bulionie?




Sałatka z pieczonych buraków okazała się pokrojonymi w kostkę burakami, ziemniakami w mundurkach, zalanymi wegańskim majonezem, dużo majonezu, mało przypraw, cztery listki sałaty.


No dupy to nie urwało, ale może to i lepiej, lubię swoją dupę.
Jak ktoś ma ochotę na inne wydanie sałatki jarzynowej za 25 zł to polecam, w przeciwnym wypadku odradzam, bo takiej ilości majonezu już dawno nie zjadłam.

Główne danie każdy z Was z powodzeniem może przygotować sobie w domu. Gotujemy ziemniaki w mundurkach, na patelni smażymy boczniaki, szpinak z cebulką, a cykorię podlewamy podczas smażenia czerwonym winem. 


I gotowe. Voila !
Oczywiście do wszystkiego nieśmiertelny majonez, nadający w ogóle całemu daniu smak.

No cóż.
Po skończonej kolacji oboje uznaliśmy, że jedzenie było po prostu poprawne. 
Zero nowych doznań, zero nowych smaków, średnio doprawione, w naszym odczuciu bez polotu.
Ceny w Veg Deli wyższe niż w Ambasadzie, gdzie jedzenie bije ich na głowę stokrotnie.
Nie wrócę więcej. 
Odechciało nam się deseru, od tego majonezu. 



Orzech chciał dopisać swoją recenzję, ale było już późno, a na mnie czekał w domu deser, więc daliśmy spokój.

Wystrój na plus.
Obsługa bez szału, Pani mówiła jakby przed chwilą sztachnęła się szałwią.
Wysokie ceny.
Średnie jedzenie.

Veg Deli pewnie nie wrzuci tej recenzji na swój funpage. 
Well....