niedziela, 8 marca 2015

Dzień drugi. #hardcore pobudka #muaythai #skakanki #cardio aero bitch #women's Day

  Orzech obudził mnie dziś o 10, przez co poślizgnęły nam się pory spożywania.
  A właściwie to ja obudziłam Orzecha, bo on wciąż leżał robiąc to:



  Na śniadanie 125 ml Soylentu  z 200 ml mleka migdałowego wjechało jak złoto :D
Shaker wyciągnięty ze zmywarki, mleko z lodówki. Zero naczyń, zero syfu, zero obowiązków z tym związanych. Podczas picia pojawiła się myśl co zjem na obiad, a po sekundzie szatańsko zachichotałam. This is it. Jak zechce zaszaleć ze sprzętami kuchennymi, bądź zakupami, kupie drugi shaker. Ahoj szaleństwo !



12:00- przed treningiem 125 ml Soylentu i 200 ml mleka sojowego. Bardzo fajne jest to, że nie obciąża żołądka, właściwie cały czas czuje się bardzo lekko. Mieszankę wypiłam 30 minut przed ćwiczeniami, przy normalnym posiłku pewnie zbierałabym to z maty; gdyż z okazji dnia kobiet dostałam mały zajazd od trenera, najpierw na skakance, później stacje, a finalnie techniki (pozdrawiam Jakub).
  Ćwiczyło mi się bardzo dobrze, nie zauważam spadku siły czy formy jak na razie.


Po treningu szybkie zakupy na śniadanie, obiad i kolację.


  Według opaski aktywności spaliłam dziś ok. 500 kcal, więc wrzucę na ruszt nieco więcej stałego pokarmu niż zwykle, dodatkowo w związku z tym, że nie zjadam dziennej paczki Soylentu, tylko połowę, zamierzam co drugi dzień dorzucać witaminy i minerały.


14:30- na posiłek potreningowy wybrałam 3 pomarańcze, trochę supli (komplet wit. i minerałów plus BCAA, wit D i wit B12) i 150 ml Soylentu z mlekiem sojowym.

17:00- podwieczorek ostatnie 150 ml Soylentu, tym samym kończące paczkę o smaku owoców leśnych. Od jutra wjeżdża banan. Wiem już, że paczka zawiera około 1000 ml, tak więc dziennie będę spożywać 500. Swoją drogą dziwne, że nie ma tej informacji na opakowaniu, przez co od wczoraj dawkowałam go właściwie na czuja.

19:00- czy można na spotkaniu zaproponować wegańską kolację w Loving Hut'cie?
Można :D
To mój jedyny stały posiłek dziś, ale konkretny konkret. Teriyaki island jak zwykle zrobiło robotę. Tłuściutki Loving hut- miła obsługa, pyszne jedzenie i mega tanioszka. Kto nie był, polecam z czystym sumieniem, z zaznaczeniem, że to wegański fast food a nie droga restauracja.
Anyway, już nigdy więcej nie zjem stałego posiłku na kolację, czuje się mega ociężała, ospała, i żeby to strawić pewnie będę siedzieć do 5 rano. Coraz mniej lubię to uczucie pełnego żoładka.


Podsumowanie dnia i kaloryczność posiłków:
600 ml Soylentu ok. pół paczki - 1100 kcal
200 ml mleka migdałowego- 58 kcal
400 ml mleka sojowego- 216 kcal
3 pomarańcze- ok. 174 kcal
ryż- ok. 200 kcal
świeże warzywa- ok. 50 kcal
smażone tofu- 370 kcal
W sumie 2168 kcal, około 500 spaliłam na treningu więc bilans energetyczny w normie.

A teraz korzystając z okazji.
Girls, kochane kobietki.


  W dniu waszego święta życzę Wam, żebyście były dla kogoś najważniejsze na świecie, żeby pogoda była zawsze "na bluzę", żeby faceci Was nie denerwowali, a kolacja z nowego przepisu zawsze się udawała, żeby zjedzony wieczorem kawałek czekolady miał 2 kalorie, a bluzka wypatrzona na wystawie zawsze dobrze na Was leżała, light'owych pms'ów, dużo pieniędzy, zadowolenia z pracy, i żebyście nie były tak wkurwiająco babskie.

A. I żeby każda z nas codziennie dostawała kwiaty,bo to nam się do cholery należy !
A dlaczego?
Niech faceci sami się domyślą.




Bless !