wtorek, 10 marca 2015

Dzień czwarty. #abandoned buildig #głód #walk #air max #Kominek #hunger #training

  Dzisiaj obudziłam się mega głodna, wręcz wygłodniała.
Pan Orzech jeszcze nie wie,ze na dworze jest wiosna (nie na dworzu, nie na polu kurwa jego mać, na dworze właśnie), inaczej nie leżałby wciąż pod kołdrą.


  Postanowiliśmy zrobić dziś poranny spacer tak długi aż będziemy płakać, cieszący jak ból zęba nad ranem, jak pytanie "co u ciebie" od napotkanego niechcący, dawno nie widzianego kolegi z podstawówki, jak nietrzymanie moczu, jak poślizg na łazienkowym dywaniku, dobra dość...


  5 minut mieszania Soyu z mlekiem, i po śniadaniu, gotowi na zdobywanie miasta.
  Orzech jakoś średnio lubi smak Soylentu ale już od dawna planowałam, ze przejdzie na weganizm, wiec nie ma przeproś.


 Pogoda zachęcała jak dzieci na placu zabaw Trynkiewicza, zdobywaliśmy wszystkie niezdobyte obszary Moko



 Orzech pograł trochę w kosza,



kiedy niespodziewanie zadzwonił do mnie kurier, ze czeka pod naszymi drzwiami. 
  Szybki come back, gdyż dobrze wiedzieliśmy, że to nie błyskawiczna dostawa mefedronu pod sam nos, tylko książka Tomka Tomczyka o tym, jak zarabiać miliony pisząc bloga.
Somebody stop me ! 
Ważne żeby nie były to miliony z Arabii Saudyjskiej.
  Zaproponowałam kurierowi dawkę Soylentu ale oddalił się pospiesznie w niewiadomym kierunku, mamrocząc pod nosem jakieś słowa na p... , na k.... i j..... 
Dziwny.

  W zaciszu sypialni otworzyłam, książkę, przeczytałam kilka stron, dwa razy parsknęłam śmiechem, i zasnęłam. Brawo Tomek, świetne wydanie :)
  Wiem już na pewno, że lepiej nie przesypiać pór karmienia, pobudka była ciężka, było słabiutko, mieszałam żarcie trzęsącą się z osłabienia rączką, co przy shakerze może nie jest w sumie takie głupie. Niemniej jednak syntetyk daje bardzo szybko uczucie najedzenia, ale równie szybko schodzi, nic nie odkłada się na później, i nie magazynuje. Dzisiaj już nie mam wczorajszych 400 dodatkowych gram, pewnie byłam w ekspresowej ciąży z obcym.
  Drugie śniadanie poprawiłam kanapeczkami z bakłażanowym hummusem, pastą z suszonych pomidorów, wędliny sojowej z ogórami kiszonymi.


  Ogóry są na tyle fajne, ze każdy tłusty wieloryb może je żreć bez wyrzutów sumienia, bo jeden ma tylko 7 kcal, dobrze zapychają, można jeść na noc, i są zdrowe. So, enjoy grubasy (pozdrawiam Groan-er)
  Gdzie przepis na szybką pastę z suszonych pomidorów, pytacie?
Oto i on:
Do kielicha blendera z ostrzem "S" wrzucamy odsączone z oleju kawałki suszonych pomidorów- ja robię zawsze więcej pasty, bo jest pyszna, więc cały słoik, do nich 8 zielonych lub czarnych oliwek bez pestek, 10 marynowanych kaparów, garść ziaren słonecznika, bądź 10 orzechów nerkowca. Zamykamy pokrywę, mielimy na pastę, i żrąc ocieramy łzy wzruszenia.
 Z kanapeczkami wróciłam do lektury. Ten mężczyzna znał mnie jak nikt inny:
"Może i jesteś najgorszym nudziarzem, może i w szkole byłeś workiem treningowym, gamoniem, nieukiem i słuchałeś Britney Spears. To jeszcze o niczym nie świadczy."- a więc jest jeszcze nadzieja.
Tym razem wyjątkowo nie zasnęłam, i doszliśmy z Tomkiem do wieeeeelu poważnych konkluzji.
  Lekturę musiałam przerwać, żeby zdążyć ugotować obiad, i zjeść przed treningiem. Not !
  Bananowe love, spokojna kawka, Kominek na kartkach książki, czyż życie nie jest piękne?
Ostatnią dawkę Sojku zrobię nocą, a tymczasem:




  W piąteczek zamawiam zapas Souylentu, wiec niecierpliwi, którzy nie chcą poczekać i sprawdzić, czy nie urośnie mi druga głowa, mogą zamówić ze mną ;)

Słówko wyjaśnienia


" Koniec świata, może jeszcze kroplówkę, żeby nie trzeba było przełykać !"
" Jak to syntetyczne jedzenie, to co to w takim razie jest?
" Jaki w tym cel?!"
" Gołąbków zjedz zamiast tego plastiku !"
" Ty, bo zaczniesz światłem żyć."
" Zwariowałaś !
" A gdzie przyjemność z jedzenia."
" Czy to zdrowe dopytują inni?"

  Powiem tak. Skąd mam cholera wiedzieć.
Jedno jest pewne, są na świecie ludzie, tacy jak ja, nie bojący się nowych rzeczy, testujący nowe rozwiązania, z otwartą głową, słuchający rzeczowych argumentów, sięgający po nowe info, potrzebujący do życia wciąż nowych bodźców, otwarte umysły.

  I tacy jak Ty, do końca życia wpierdalający wieczorową porą schaboszczaka na tłuczonych ziemniakach i kapuście zasmażanej, wiecznie niezadowoleni, hejtujący, zamknięci na argumenty, zawsze bez podstawowej wiedzy a i tak wiedzący lepiej niż inni, z info od Janiny z klatki, nie z medycznych publikacji.
- mięsa nie je? Debil.
- same warzywa?! jak to?!
- jedzenie w proszku ?! KONIEC ŚWIATA !! ŚWIAT SIĘ KOŃCZY !!

Nie mieści się w tych ciasnych główkach, w tym zaściankowym myśleniu, że ktoś może inaczej.
Co za pojeb !!!- krzyczą wasze synapsy !


A ja siedzę sobie w zaciszu domowego ogniska edytując pościk na bloga, popijając bananowy Soylencik, i zagryzając kotletem mielonym.

Całuję, pozdrawiam.