poniedziałek, 9 marca 2015

Weganizm

  Kochany weganizm, w 21 wieku wieku wciąż kontrowersyjny, jak czarownice w średniowieczu.
  Od pierwszego opublikowanego postu, na fejsiku zawrzało, połowa znajomych, czytająca bloga, od razu zapytała czy przestałam być weganką.
  Otóż nie przestałam, gdyż nigdy nią nie byłam. Ja zwyczajnie nie spożywam produktów pochodzenia odzwierzęcego, ale od przyklejania sobie łatki weganki jestem bardzo daleka. Nie cierpię etykiet, i wszystkiego co się z nimi wiąże. Unikam jak ognia każdego labelu, jak kolesi z próchnicą na zębach, jak prawilnych maniur spod blokowej klatki.
  A więc drogi przyjacielu/ droga przyjaciółko, jeśli kiedykolwiek usłyszałeś ode mnie, że jestem weganką oznacza to, że po prostu nie chciało mi się wymieniać miliona rzeczy których zwyczajnie nie jem, i wchodzić w dyskusję na którą nie miałam ochoty-  tak jest szybciej.
  Nie chce mi się tłumaczyć każdemu z osobna co jem, czego nie jem, dlaczego nie jem, skąd biorę białko, co z B12, co na to rodzina, jak się czuję, czy to droższe, czy to tańsze, co jem w restauracji, co w podróży, co z fitoestrogenami, a co z wynikami, dlaczego w lecie jem tylko surowe owoce i warzywa, a dlaczego zimą tylko owoce, warzywa, nasiona. 
  Łatwiej mi powiedzieć Wam, że latem wjeżdżam na witarianizm, a zimą na weganizm, i dostać upragniony święty spokój, niż perorować godzinami o składnikach mojej diety.
TAK- wciąż widzę zdziwione spojrzenie kelnera kiedy pytam o wegańskie danie
TAK- co roku babcia pyta czy na święta zjem wigilijnego karpia. Karpia nie? a czy zapakować mi do domu trochę ciasta? a czy do barszczyku trochę śmietany? A może chociaż śledzia?
TAK- koledzy wciąż proponują mi "stejka"- chyba po 30 razie przestało śmieszyć, ale niech ktoś spróbuje jeszcze tylko raz, dla pewności.
TAK- na Wielkanoc wciąż to samo:
                    - zjedz jajko Emilka.
                    - nie jem jajek.
                    - ale święcone?

                                      

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz